Konrad Pisarski Konrad Pisarski
140
BLOG

2 maja - dzień Polonii

Konrad Pisarski Konrad Pisarski Polityka Obserwuj notkę 11

Dziś drugi maja. Oficjalnie dzień flagi państwowej, wprowadzony chyba po to, aby ludzie mieli oficjalnie długi weekend. Ale święto to nie jest obchodzone jako przede wszystkim jako święto Polonii. A ten dzień świętem takim był. Takim go ustanowiono w roku 2002. I chyba nadal jest, bo nikt go nie zniósł.

Lecz wczoraj w telewizji publicznej miałem okazję zobaczyć Marszałka Senatu p. Bogdana Borusewicza,wygłaszającego orędzie do obywateli. Zawarł w nim właśnie wątek Polonii i opieki, jaką państwo polskie zobowiązane jest roztaczać nad Polakami na obczyźnie. Mówił o tym, jak to Polska pomaga emigrantom - tym przymusowym i tym dobrowolnym, jak to Senat RP dużo robi w tej kwestii, wywiązuje się i tak dalej. Normalnie przełączyłbym kanał i nie oglądał tego, gdyby nie trochę wiedzy, jaką nabyłem dosłownie kilka dni temu.

Otóż w ten poniedziałek, 28 kwietnia br., mieliśmy zaszczyt na kwaterze naszej Aquilonii gościć dr. Roberta Wyszyńskiego - socjologa z Uniwersytetu Warszawskiego. Pan Wyszyński zajmuje sie właśnie tematyką Polaków na obczyźnie, a konkretniej na Wschodzie. Opowiedział nam, iż obecnie zesłani Polacy w Kazachstanie, Ukrainie czy innych republikach postsowieckich nie wiodą bynajmniej łatwego żywota, jest im źle, żyją w rozpaczliwej nędzy, są poniewierani, traktowani jako zbędny balast i piąte koło u wozu. Są po prostu obywatelami drugiej, jak nie trzeciej kategorii. Niby nic nowego. Ale przerażająca, napawająca oburzeniem i poczuciem głębokiego niesmaku jest tak naprawdę postawa obecnych polskich władz, czy ogólniej państwa polskiego. Państwa, które nie kocha swych rodaków.

Bo jak inaczej nazwać fakt, iż polska administracja trwoni pieniądze przeznaczane na pomoc dla tych ludzi zza wschodniej granicy? Powołano fundację Semper Fidelis, która w założeniu ma finansować różne projekty pomocowe dla Polaków na Wschodzie. Niemniej pieniądze z tejże fundacji, zanim trafią do potrzebujących, przechodzą przez szereg instytucji państwowych, w tym m.in. przez Senat. Forsa na szkoły polskie, na powrót do domu, na pomoc materialną, po drodze po prostu ginie. 

Jak inaczej nazwać fakt, iż w latach 1997-2001 wróciło do Polski raptem 6000 repatriantów, podczas gdy do Niemiec co rok wraca ok. 100 000? Polskie prawo nie dość, że jest w tej kwestii dziurawe (nie ma definicji Polaka, narodu polskiego) to jest zupełnie nieżyciowe. Okej, niedomagania z czasów PRL-u, ktoś powie. Ale minęło 19 lat i niewiele w tej kwestii zrobiono. Po prostu naszych krajowych polityków niewiele to obchodzi. 

Ta apatia rzutuje poważnie na nasze pojmowanie racji stanu i określanie polityki zagranicznej. Obecnie na obczyźnie żyje kilkanaście milionów Polaków. Globalnie naród polski liczy sobie ok. 60 mln. Dość spora liczba, także w skali światowej. Tak naprawdę jest to potęga. Ale tylko potencjalna. Dlaczego? Otóż Polacy na obczyźnie stanowią mniejszość, ale nie stanowią diaspory. Mała różnica? Niezupełnie. Mniejszość wtapia się w większość. Diaspora stanowić może grupę nacisku w miejscu swego zamieszkania. Tak na przykład mają Żydzi lub Grecy. Oni stanowią silne grupy nacisku w różnych krajach. Podobne grupy nacisku z powodzeniem mogliby stanowić Polacy, ale tak nie jest. Czemu? Otóż, jak już rzekłem, krajowych polityków to nie obchodzi. A zatem nie przyczyniają się oni do konsolidowania grup Polonii w różnych krajach. I tak np. na Ukrainie istniej ok. sto kilkadziesiąt organizacji polonijnych. Skłóconych ze sobą, niezdolnych do wspólnego działania. Najlepiej jest na Litwie - tam istniej jedna, zwarta organizacja Polaków. Ponadto polska polityka zagraniczna nie jest realizowana z uwzględnieniem interesów Polaków na Wschodzie. Drażnimy Łukaszenkę flirtując z tamtejszą opozycją i krzyczymy o prawa człowieka (nie wierzę w prawa człowieka), a reżim odwdzięcza się nam niszcząc tamtejsze związki Polaków. Nie prezentuję tutaj jakiegoś poglądu na rzecz postsowieckiej dyktatury czy sprzyjania Rosji, ale, na Boga, ustalmy co jest ważniejsze: slogan praw człowieka, czy nasze realne interesy, pokój i dostatek naszych rodaków! 

Polaków na Wschodzie bardziej kocha Rosja - w praktyce - niż Polska. Jak to? A no tak to. Putin wyciąga ręce do każdego białego, rosyjskojęzycznego, który zechce się osiedlić w Federacji Rosyjskiej. Kusi mieszkaniami, pracą... Nic dziwnego, Rosja obecnie przeżywa implozję demograficzną, ktoś musi pracować, a Rosjanie wolą jednak białych, niż Kaukazów. Podobnie, tyle że w stosunku do samych Niemców - postępuje Bundesrepublik Deutschland. Jak już wspomniałem, ściągają rocznie do siebie ok 100 000 repatriantów. Bo ktoś musi im zarobić na ichniejszy ZUS, a niemieckie społeczeństwo też się kurczy. A jak wiadomo, prawdziwym obywatelem Niemiec jest tylko Niemiec z krwi. Blut und Boden.

Z małych narodów najlepiej radzą sobie Węgrzy. Mają wyczerpujące ustawodawstwo, są zwarci i zorganizowani.

A Polska? Niestety w Polsce odbywa się hańba. Państwo polskie nie myśli kategoriami długofalowymi, mocarstwowymi i takie są tego skutki. Nie myśli o Polonii, więc pomija ten ważny aspekt w polityce wschodniej. Nakolanistyczna polityka wobec USA (jest tam taka Rada ds. Polityki Zagranicznej, której jednym z celów jest hamowanie wszelkich nacjonalizmów) kładzie nam klapki na oczy i nie widzimy tak naprawdę naszych realnych i ważnych celów. Ciągle patrzymy, jak to nas Zachód oceni, a nie potrafimy odważyć się myśleć samodzielnie. Nawet bratanki nasze są lepsze. Daleko na do nich. Nawet z Kartą Polaka, która, jak się dowiedzieliśmy, będzie biurokratyczną fikcją.

Czy rzeczywiście jest beznadziejnie? Po tym naszym korporacyjnym wykładzie w Aquilonii takie mieliśmy wrażenie. Ale nie jest też tak tragicznie. Nadzieja w inicjatywach oddolnych. Otóż Korporacja Arkonia organizuje wyjazdy na Ukrainę, by pomagać w renowacji polskich zabytków. Korporacja Akademicka Masovia wysyła książki na Wschód. Co rok środowisko czasopisma Stosunki Międzynarodowe realizuje akcję Biała Ukraina z darami dla Polaków tam mieszkających. Warto też wspomnieć o akcji Kresy - Jedno Mamy Imię stowarzyszenia Wszerad. Ludzie, którzy się w to angażują, rzeczywiście chcą z własnej woli pomóc. I to robią. Niekiedy skuteczniej niż państwo. Nadzieja w ludziach, którym naprawdę drogi jest los Polaków, którzy podchodzą do emigrantów z troską i empatią. Dla Polaków na obczyźnie polskość jest codzienną walką, wyborem. Im naprawdę jest trudno, wiele wycierpieli. Jakaż to musi być dla nich radość, gdy ktoś z Kraju do nich przyjedzie i pochyli się nad ich problemami. Ta radość im się należy, należy im się pełne godności życie.

Przy obecnej polityce narodowej państwo polskie kręci sobie pętlę na szyję. Jak mamy budować silną Polskę, zapominając o takim potencjale, jakim jest Polonia? Nie mamy dodatniego przyrostu naturalnego.Będziemy musieli uciekać się do zapraszania imigrantów. Druga rzecz, to powinniśmy mieć silne lobby w różnych krajach. Takie lobby mogliby stworzyć właśnie mieszkający tam Polacy.

Na koniec podam jeszcze przykład Izraela. Państwo nacjonalistyczne, dumne gdzie obowiązuje tzw. prawo powrotu. Każdy Żyd, jeśli wykaże pochodzenie, może "wrócić" do ojczyzny i od razu dostaje lokum, pracę i kurs hebrajskiego. Dodatkowo działa tam wiele organizacji nacjonalistycznych, np. Taglid, zachęcających młodych Żydów z diaspory do wyemigrowania do Izraela. Nota bene sprawę opisała niedawno GW z tonem wręcz oburzenia. Mnie to nie oburza. W mojej opinii jest to zdrowe działanie. O sile diaspory żydowskiej pisać chyba nie muszę. A więc Żydzi budują wielki naród i nieźle im to idzie. Chciałbym, aby i Polska tak czyniła.

 

Zbuntowany i starający się twardo stąpać po ziemi. Nie wiem, jak ja to godzę. Jestem barwiarzem Polskiej Korporacji Akademickiej Aquilonia założonej w Warszawie w 1915r.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka